🦦 Jan Pietrzak Pierwsza Żona

Album: The Best - Dziewczyna z PRL-uArtysta: Jan PietrzakTytuł: NadziejaData wydania: 2004-01-29http://www.facebook.com/MTJWytworniaMuzyczna PRZEZ KOMUNIZM UCIERPIAŁY WARTOŚCI – Pokolenia które przeżyły komunizm zostały zainfekowane utratą wartości sensu życia. Wiele szkodliwych rzeczy się stało – mówił 9 listopada w Polskim Radiu 24 Jan Pietrzak, aktor i satyryk Gość Polskiego Radia 24 mówił że niepodległość naszego kraju nie podoba się naszym wrogom. – Nowoczesne państwo może opierać się na filarze religijnym, jak np. w USA. Zdumiewające jest że w kraju który bez struktur kościelnych mógłby nie powstać pojawiają się takie wypowiedzi. Cała szaleńcza napaść na Kościół służy naszym wrogom. Silna, mocna Polska przeszkadza naszym odwiecznym sąsiadom – powiedział Jan Pietrzak Według satyryka dzisiaj w Polsce brakuje porozumienia ponad podziałami. – To rezultat ulegania propagandzie i szaleństwu medialnemu. Do tego doszły zmiany cywilizacyjne. Ludzie którzy obecnie przeszkadzają mają złą wolę. Są agentami i sprzedajnymi prowokatorami. Chcą Polsce celowo szkodzić. To osoby które kradły miliardy – wymieniał gość PR24 /Agnieszka Kamińska/Polskie Radio 24/ras/ / ***** POLONEZ NIEPODLEGŁOŚCI JAN PIETRZAK ZAPRASZA WARSZAWA – PLAC ZAMKOWY 3 MAJA 2018 Jan Pietrzak i Towarzystwo Patriotyczne zapraszają – jak co roku – na wspólne świętowanie Konstytucji 3 Maja! Tym razem pod hasłem: Polonez Niepodległości Organizatorzy zapraszają na czwartek 3 maja na godz 15, oczywiście na plac Zamkowy w Warszawie Pomysłodawca tego pięknego, barwnego, patriotycznego wydarzenia – Jan Pietrzak – zaprasza na „Czas Poloneza!”, uczczenie Święta 3 Maja w tańcu. – Polonez to piękny taniec, niezbyt trudny, każdy go może zatańczyć – mówi /Cezary Dąbrowski/ — – Chciałbym zapowiedzieć tradycyjnego już Poloneza związanego z Konstytucją 3 Maja, jakiego urządza Towarzystwo Patriotyczne na placu Zamkowym 3 maja o godz. Na początku mieliśmy do dyspozycji odtwarzacz na płyty i wątpliwej jakości mikrofon. Dziś nasza impreza mocno się rozwinęła. Pojawią się zespoły folklorystyczne w strojach ludowych, nie tylko z Warszawy. Polonez jest niezwykle barwny. Były takie imprezy że tańczyły tam tysiące ludzi – mówi Jan Pietrzak – Polonez to o tyle wygodny taniec że nie jest szybki. Mazur byłby dramatem na placu Zamkowym, gdzie jest kostka brukowa. Poloneza wszyscy mogą zatańczyć. Jest rdzennie polskim tańcem. Ogłaszam, na razie jeszcze nieoficjalnie, konkurs na Poloneza z okazji 100 rocznicy odzyskania niepodległości – zapowiada Pietrzak /Telewizja Republika/ ***** JAN PIETRZAK ZAPRASZA KONCERT „NIECH ŻYJE POLSKA” „ZWYCIĘSTWO 1920!” WARSZAWA 15 SIERPNIA 2017 Zapraszamy na koncert 15 sierpnia do Amfiteatru w Parku Sowińskiego Drodzy Przyjaciele, 15 sierpnia o godz. 19 Towarzystwo Patriotyczne zaprasza na koncert z cyklu Niech żyje Polska! pt. Zwycięstwo 1920! Warszawa, Amfiteatr w Parku Sowińskiego, ul. Elekcyjna 17, godz. 19 Wstęp bezpłatny W koncercie wystąpią znakomici artyści w świetnym repertuarze: Jan Pietrzak i Kabaret Pod Egidą w składzie: Marlena Drozdowska, Kasia Nova, Paweł Dłużewski, Stanisław Klawe, Bartłomiej Kurowski Ryszard Makowski, Marcin Wolski, Jerzy Zelnik Oraz zespoły: The Warsaw Diexilanders, Projekt Patryoci – Pampeluna 4P, Zayazd – Bożena i Lech Makowieccy /Towarzystwo Patriotyczne/ ***** IMIENINY PANA JANKA! KONCERT W WARSZAWIE 24 CZERWCA 2017 Towarzystwo Patriotyczne Koncert Jana Pietrzaka 24 czerwca w warszawskim Parku Praskim Zaproszenie 24 czerwca w Parku Praskim przy muszli, wieczorową porą o estradowy show!… IMIENINY PANA JANKA! WSTĘP WOLNY, ŚMIECH SWAWOLNY, PIEŚNI PIĘKNE, NAPOJE WŁASNE, STROJE DOWOLNE, NASTRÓJ ŚWIĘTOJAŃSKI!… Śpiewają, grają, tańczą i żartują: Kapela Czerniakowska, The Warsaw Diexilanders, Natalia Sikora, Marlena Drozdowska, Kabaret pod Egidą, Grupa Świt, Studio Teatru Piosenki Polskiego Radia, Projekt Patryoci – Pampeluna 4P, Zespół Zayazd oraz solenizant Jan Pietrzak ***** 80 URODZINY 50 LAT KABARETU POD EGIDĄ KONCERT W POLSKIM RADIU 26 KWIETNIA 2017 Kabaret pod Egidą kończy 50 lat. A Jan Pietrzak 80. Trwa jubileuszowa trasa 22 kwietnia Jan Pietrzak został uhonorowany Statuetką Pana Cogito, a kilka dni później, 26 kwietnia, czyli w dniu swoich 80 urodzin zagra w Polskim Radiu w Warszawie /w Studiu Koncertowym im. Witolda Lutosławskiego/ jubileuszowy koncert, wpisujący się w obchody 50-lecia Kabaretu pod Egidą W czym tkwi fenomen kabaretu, który bawi kolejne pokolenia Polaków? Pewien trop podsunął kiedyś jeden z fanów grupy który samemu Janowi Pietrzakowi miał powiedzieć: „Te pana żarty to są poprzedzone rozumem”. I najwyraźniej coś w tym jest skoro popularność kabaretu, mimo aktywnych 50 lat na scenie, nie maleje, a bilety na jego występy rozchodzą się niczym świeże bułeczki Na fali obchodów 50-lecia kabaretu jego załoga wyruszyła w trasę promującą jubileuszowy program „Pół wieku śmiechu”, a Telewizja Polska od zeszłej niedzieli rozpoczęła cotygodniową emisję dziesięcioodcinkowego programu „Pół wieku Kabaretu pod Egidą”, w którym pokazywane są niedawne i archiwalne występy grupy Pół wieku kabaretu to jednak nie jedyny powód do świętowania jego sympatyków. 26 kwietnia Jan Pietrzak kończy równo 80 lat. Tego samego dnia satyryk zagra uroczysty koncert w Studiu Koncertowym im. Witolda Lutosławskiego w Polskim Radiu Kilka dni wcześniej – 22 kwietnia – artysta został uhonorowany Statuetką Pana Cogito przyznawaną przez Kluby Obywatelskie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wydarzenie to odbyło się w Poznaniu, gdzie Jan Pietrzak i reszta zespołu zaprezentowali nowy program, a dochód ze sprzedaży biletów-cegiełek został przeznaczony po połowie na Pomnik Bitwy Warszawskiej w stolicy i Pomnik Wdzięczności w Poznaniu /MJ/ — Jubileusz Jana Pietrzaka. Koncert w Polskim Radiu w 80 urodziny Jan Pietrzak kończy dziś /26 kwietnia/ 80 lat. Z tej okazji satyryk, aktor, autor i wykonawca licznych piosenek, twórca Kabaretu Hybrydy oraz Kabaretu Pod Egidą zagra w Polskim Radiu jubileuszowy koncert W Studiu Koncertowym Polskiego Radia imienia Witolda Lutosławskiego w Warszawie odbędzie się koncert zatytułowany „80-tka Pana Janka. Z PRL-u do Polski”. Jubileuszowy koncert wpisuje się także w obchody 50-lecia Kabaretu pod Egidą Wystąpią także: Bogusław Morka, Ryszard Makowski, Bartłomiej Kurowski, Studio Piosenki Teatru Polskiego Radia, Grupa Świt i Kapela spod Egidy: Jerzy Czekalla, Mariusz Dubrawski, Grzegorz Poliszak, Tomasz Bielski Jan Pietrzak jako kabareciarz zasłynął satyrą polityczną komentującą sytuację społeczno-polityczną, wymierzoną w ustrój PRL. W tych czasach jego twórczość była utożsamiana z etosem „Solidarności” i głosem antykomunistycznej opozycji. Był twórcą do dziś bardzo znanych spontanicznych hymnów opozycji w czasach PRL-u: „Taki Kraj” oraz „Żeby Polska była Polską” /IAR/ ***** TA WŁADZA NIE JEST POLSKA Ta władza nie zajmuje polskiego stanowiska. Oni raczej słuchają się Moskwy i Berlina, i realizują jakieś polecenia z dwóch stolic naszych odwiecznych okupantów, a polskie interesy słabo ich obchodzą Dlaczego prezydent Bronisław Komorowski organizuje konkurencyjną imprezę, tak zwaną fałszywkę? To groteskowe. Osobny marsz w rocznicę odzyskania niepodległości to największa porażka Komorowskiego w ostatnich miesiącach Na początku swojej kadencji Komorowski polecił postawić pomnik bohaterom Armii Czerwonej na polu Bitwy Warszawskiej pod Ossowem. W głowie się nie mieści, żaden Polak na taki pomysł nie wpadł, nikt wychowany w Polsce nie postawiłby pomnika najeźdźcom, potworom Życie polityczno-społeczne w Polsce nacechowane jest ciągłą kłótnią. Jeżeli jest jakiś spokojniejszy tydzień, to natychmiast wyciąga się jakąś aferę, po to tylko byśmy się kłócili, by nas denerwować. To zaprogramowana w Moskwie i w Berlinie metoda walki z polskością Nasze głosy wyborcze liczą serwery rosyjskie. W przetargu wygrała firma rosyjska. To zaprzeczenie konstytucji, bo wybory powinny odbywać się na terytorium Polski i nie powinny być oddawane w pacht rosyjskiej firmie, która zrobi z tym co będzie chciała. To problem numer jeden, który musimy rozwiązać, jeżeli chcemy wygrać kolejne wybory Jestem przedwojennym warszawiakiem, a więc urodziłem się jeszcze w II RP. Potem żyłem pod Hitlerem, pod Stalinem… Ja, a w zasadzie moja generacja przeżyła niezwykłe dzieje. Trudno powiedzieć kiedy się dobrze czułem. Zwykle człowiek dobrze się czuje w młodości, bo jest młody, wydaje mu się że wszystko wie, jest dostatecznie głupi by się nie przejmować problemami ogólnymi. Lata młodzieńcze najmilej się wspomina z powodu nostalgii za młodością. Oczywiście obecna Polska która nie za bardzo mi odpowiada jest o niebo lepsza od PRL-u, który w całości przeżyłem. Teraz jednak też mamy problemy, i to poważne /Jan Pietrzak/MR/ /luty 2013/ ***** ROK 2011 – TAK SAMO JAK W PRL-U „90 procent narodu polskiego podłączone jest do trzech telewizji i codziennie, te 90 proc. jest atakowane kłamstwem, które nie służy narodowi tylko służy władzy. Czyli sytuacja dokładnie taka jak w PRL-u” – mówi Jan Pietrzak w trakcie swego „Miniwykładu” w Namiocie Solidarnych2010 na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie „Trzeba dać świadectwo” – rozpoczął swoje wystąpienie Jan Pietrzak. Wszystkich uraczył przepiękną recytacją „Przesłania Pana Cogito” Zbigniewa Herberta. „Wiersz którego nie wolno cytować Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo mu gazeta zabroniła” – konstatuje na zakończenie wiersza Zapytany o rolę mediów zauważył że media nie tylko kłamią zniekształcając przekaz informacyjny. „Kłamstwem jest również przemilczanie przez media wiadomości do których jako obywatele mamy prawo, które powinnyśmy usłyszeć. W tym kontekście chwała Bogu że jest „Toruńska Wolna Europa”, z której możemy się jeszcze czegoś dowiedzieć” /…/ „90 procent narodu polskiego podłączone jest do trzech telewizji i codziennie, te 90 proc. jest atakowana kłamstwem które nie służy narodowi tylko służy władzy. Czyli sytuacja dokładnie taka jak w PRL-u” – mówił Pietrzak Pytany o programy telewizyjne odpowiedział: „Ja prowadzę kabaret moralnego spokoju, od pięćdziesięciu lat już mam moralny spokój. Znam dziesięć przykazań i to mi zapewnia moralny spokój. Mam porządek w szufladach i czyste sumienie, i to mi zapewnia moralny spokój” Pytany o ukrytą krytykę, tak by nikogo nie urazić, odpowiedział że nie musi tego robić i że spotkało go wielkie szczęście że po trzydziestu kilku latach uprawiania kabaretu aluzyjnego nie musi prowadzić ukrytej satyry „Jestem człowiekiem wolnym i mogę mówić wszystko co mi się podoba. Osiągnąłem mistrzostwo świata w prowadzeniu kabaretu aluzyjnego, w którym paroma gestami, mimiką i okiem potrafię załatwić problemy ustrojowe. Jako człowiek wolny mogę wytykać gafy prezydenta. Zaczynając od kampanii wyborczej, kiedy prezydent spacerował po wałach powodziowych w kaloszach pożyczonych od sołtysa i uspokajał powodzian by się nie denerwowali, bo deszcz ma to do siebie że spada z góry ale spływa do Bałtyku. I po co oni się tak denerwują – dziwił się kandydat na prezydenta” „Pan prezydent jest bardzo wygodnym modelem dla satyryków. Bał się że te ‚odkrywkowe’ kopalnie gazu łupkowego zepsują nam pejzaż. O Norwegii powiedział że należy do Unii Europejskiej, to w Norwegii wybuchła panika, ludzie zaczęli wykupywać mąkę i cukier. Oni nigdy w życiu nie chcieli się do Unii zapisać, bo sami są bogaci, po co im Unia? Pojechał kiedyś do Danii i tamtejsze kobiety oszacował jako „kaszaloty”. Ma oko… /niech się po domu rozejrzy/. Nasz Red /bo czerwony/ bul…, przy którym okazuje się że jest jeden parasol na cały Trójkąt Weimarski” „Śmiejmy się z nich, bo są tego godni. Może humorem uda się nam obalić ten system” /bch./ / ***** WBREW ZAKAZOM I NAKAZOM Rozmowa z Janem Pietrzakiem, twórcą kabaretu Pod Egidą Podobno pierwszy występ kabaretu Pod Egidą był możliwy dopiero po kilku miesiącach uzgadniania tekstów z cenzurą?… To było 40 lat temu. Wyrzucono nas z klubu studenckiego więc było trudno. Teraz też jest trudno. Jeżeli się mówi prawdę, jest się inteligentnym, to ma się trudno, bo tępych, ciemnych młotów nie brakuje. Stworzony przez pana kabaret Pod Egidą w czasach reżimu komunistycznego wyśmiewał bezsensowność systemu, zwłaszcza w latach 60 i 70. Z czego najbardziej się wówczas śmieliście w kabarecie? Przede wszystkim wyśmiewaliśmy ogólne kłamstwo tego systemu. Jego totalne kłamstwo. Wszystko było w nim zakłamane – polityka, szkoła, sztuka, media. Po prostu wszystko. Ówczesnym władzom wasz kabaret bardzo się nie podobał… …dlatego przeszkadzali na wszystkie możliwe sposoby. Nie tylko wtedy, ale i teraz przeszkadzają, te esbeckie resztki. Opluwają mnie do dzisiaj; Urban, Trybuna. To nadal trwa. To się wcale nie skończyło… Gdzieś przeczytałem że robi pan kabaret nie dla pieniędzy, tylko z troski, bo ma miłosny stosunek do Polski. Nic się chyba nie zmieniło? Nie. To podstawowa motywacja. Muszą być istotne powody, sprawy polskie, by coś napisać. To obowiązek Polaka – wyrażać poglądy o kraju. To dług wobec poprzednich pokoleń i inwestycja w pokolenia następne. Miał pan w młodości jakiegoś mistrza, kogoś na kim się pan wzorował? W sprawach kabaretu – nie. Byłem w Hybrydach samoukiem. Szukałem swojej drogi. Nie byłem w szkole aktorskiej. Wymyślił pan powiedzenie: „Jaka jest różnica między demokracją, a demokracją socjalistyczną? Taka jak między krzesłem, a krzesłem elektrycznym”. A jak pan ocenia obecną demokrację? Chyba jest pan wreszcie usatysfakcjonowany? No, to już jest demokracja. Oczywiście jednym się ona podoba, drugim – nie. To że się kłócą w sejmie to bardzo dobrze. To nie jest przecież jak za komuny – Front Jedności Narodowej, gdzie wszyscy się zgadzali… Jest jawność sporów a my mamy wyciągać wnioski i głosować w wyborach. Jak społeczeństwo korzysta z tego prawa to już inna sprawa. W wyborach prezydenckich w 1995 r. dostał pan niemal tyle głosów co Andrzej Lepper. On był wicepremierem, a mówił że chce być prezydentem. Nie żałuje pan że nie poszedł w politykę? Nie żałuję. Polityka jest pasjonująca ale ja jestem już za stary. Tam trzeba się zaangażować, a ja mam fajny zawód i jestem z tego co robię zadowolony. Machnąłem ręką po tamtych wyborach. Naród się na mnie nie poznał, więc teraz cierpi… To taki mężczyzna który zasypia w krawacie, by rano budząc się odróżnić dupę od twarzy – powiedział pan o Jerzym Urbanie. Co jeszcze by pan dodał na jego temat? Bardzo szkodliwy typ, nienawidzący wszystkiego co dobre dla Polski. Intelektualny guru Polski ubeckiej, czyli oszustów, złodziei i przestępców. Filar umysłowy tego towarzystwa. Co w życiu panu się najbardziej udało? Z czego jest pan szczególnie zadowolony? Co uważa pan za swój życiowy sukces? Rodzina mi się najbardziej udała. To mój niekwestionowany sukces. Działalność artystyczną można kwestionować, a rodziny nie. Mam wspaniałą żonę, pięcioro dzieci, z których mogę być dumny. To najważniejsze. Znacznie ważniejsze niż sprawy artystyczne, które są huśtawką. Rodzina jest sprawdzalna, rodzina to stabilność. A jest coś co panu nie wyszło? Kształciłem się na wojskowego, socjologa, a nie w kierunku muzycznym, niestety. I jako muzyk jestem słaby. I tego właśnie żałuję, nad tym ubolewam, bo chciałbym być na tym polu lepszy. Kto pana najbardziej zawiódł? Byli w historii kabaretu Pod Egidą tacy koledzy którzy okazali się donosicielami SB. Mówię o takich bliższych kolegach. Może kiedyś napiszę o nich w jakiejś książce, podam ich nazwiska. To było podłe. To największy zawód jaki mnie spotkał w życiu. Podli ludzie, ale nie było ich tak wielu. Mam cały czas wokół sporo osób fajnych, miłych, porządnych. Komu pan zawdzięcza najbardziej to jaki pan jest? Przede wszystkim genom – ojcu i matce. Ojciec zginął podczas wojny, kiedy miałem 5 lat. Był szalenie pogodnym, wesołym człowiekiem, miał w sobie mnóstwo pozytywnej energii. Mama była bardzo pracowita, odpowiedzialna, zdyscyplinowana, a takie cechy bardzo się przydają. A na wybór zawodu który wykonuję miał paradoksalnie wpływ ustrój który był tak idiotyczny i absurdalny że powodował naturalny odruch buntu. W normalnych warunkach nigdy nie zostałbym satyrykiem. Czyli najwięcej zawdzięczam rodzicom i żonie która ma duże zasługi jeżeli chodzi o życie rodzinne, jego stabilizację. I bardzo dużo zawdzięczam ustrojowi… Co jest w życiu najważniejsze? Zdrowie oczywiście. Poza tym trzeźwość sądów, myśli, oceny sytuacji, krytycyzm i ojczyzna. To pan wymyślił powiedzenie że „rządy w Polsce się zmieniają, a Pietrzak wprost przeciwnie”? Czyli Pietrzak jest nie do zastąpienia i nie do zniszczenia? Nie, to nie moje słowa. Mam własną firmę – kabaret Pod Egidą, firmę konsekwentną. Mam swój styl, linię programową, światopoglądową. Mam wspaniałą, wyrobioną publiczność. Dla kogoś jestem więc pewnie jakimś autorytetem. Nie daję się przegonić, do czego dążą moi wrogowie. Jest więc to jakby poparcie tej tezy z pana pytania. Kiedy wymyślił pan powiedzenie: „Marksjanie zagrażają ziemi”? Nie wiem. Na początku lat 70?… W oryginale było oczywiście „marsjanie”. Wyszedł z tego niesamowity numer. O zagrażających Marksjanach mogłem śpiewać tylko wtedy kiedy nie było cenzury. Którą z licznych swoich piosenek ceni pan najbardziej? „Żeby Polska była Polską”? A może „A pan mi mówi, panie kontrolerze” lub „Nielegalne kwiaty”? Albo „Dziewczyno z PRL-u”? Najważniejsza jest oczywiście „Żeby Polska była Polską”, która stała się hymnem „Solidarności”. Powstała w 1976 roku, a po czterech latach poznał ją cały świat. Kiedy pisałem jej słowa byłem pełen goryczy, załamany, w dołku. Był to czas w Polsce tak dramatyczny że wtedy po prostu straciłem poczucie humoru. Napisał pan także utwór poświęcony Janowi Pawłowi II. Tak. Utwór pod tytułem „Zapłakana Polska cała”. To było pożegnanie z Janem Pawłem II. W telewizji pokazali tę piosenkę tylko raz… Śpiewa pan w jednej z piosenek że „życie jest za krótkie by żyć byle jak”. W pana utworach jest mnóstwo życiowych mądrości. Ktoś powiedział: „panie Pietrzak, te pana kawałki są poprzedzone umysłem”. Zawsze moją motywacją w kabarecie jest by dać ludziom pewien impuls do myślenia. Chcę by to co mówię nie było głupie, nie tylko bawiło publiczność. Estrada nie zwalnia od myślenia – taką mam zasadę. Pisał pan też muzykę do piosenek. Najsłynniejsza pańska kompozycja to chyba „Pamiętajcie o ogrodach”? Najpopularniejsza jest jednak „Czy te oczy mogą kłamać?”. Bardzo znana jest też oczywiście „Pamiętajcie o ogrodach”. Cenię także „Nadzieję”. Zawsze bronił pan festiwalu opolskiego. Zawsze, choć ten w tym roku był beznadziejny. Nie ma mnie w Opolu od dziesięciu lat, bo festiwal przejęła ubecka telewizja. Niezależnie od tego bronię go bo jest bardzo potrzebny Polsce. Zalewani jesteśmy kulturą anglosaską. Opole powinno promować polską kulturę, polskich twórców i wykonawców. Co do zasady bronię festiwalu, co do kolejnych edycji, mam poważne wątpliwości. W tym roku nic pan w Opolu nie dostrzegł? Nic ciekawego. Był koncert poświęcony Grechucie, ale taki koncert mógł odbyć się wszędzie. Jak pan myśli, czy któryś z naszych wykonawców dorównywał Grechucie? Grechuta to szkoła krakowska. Chyba przede wszystkim Ewa Demarczyk. Talent niezwykły. Miała okres fantastyczny. Jej piosenka była z ducha polska, europejska. Poza tym Czesiek Niemen, którego kochałem. Był fantastyczny. W Polsce jest mnóstwo wspaniałych artystów. Trzeba im tylko dawać szansę. W radiu, telewizji i w ogóle w mediach trzeba promować i popularyzować polskie piosenki, polską twórczość, a nie tylko anglosaską. To jest chore… Zagrał pan w ośmiu filmach. Który wspomina pan najmilej – „Kochaj albo rzuć” – ze słynnej serii o Pawlakach i Kargulach? Moja przygoda filmowa była bardzo krótka i przypadkowa. Nie mam cierpliwości do filmu. To nie dla mnie – czekać cały dzień by powiedzieć dwa zdania… Ja lubię myśleć, działać, a nie lubię być kukiełką. Niektórzy aktorzy są wspaniali, ale ja się do tego nie nadaję. Mój udział w filmach to epizody. „Kochaj albo rzuć” wspominam sympatycznie, jednak dla mnie najważniejsza była „Zielona ziemia” z 1978 r. w reżyserii Filipa Bajona, bo zagrałem w tym filmie główną rolę, Henryka Jordana. Co słychać w kabarecie Pod Egidą? Występujemy z dużym powodzeniem, w fajnym gronie. Świetnie się gra w takim zespole. Mamy wspaniałą publiczność. Pod Egidą działa nieprzerwanie, wbrew zakazom, nakazom, bez dotacji, w ciągłej walce z cenzurą. Mamy bardzo dobry program. To ważne że udało się nam przetrwać tyle lat wbrew naszym oponentom. /rozm. Cezary Dąbrowski/ / Listen to Dziewczyna z PRL-u from Jan Pietrzak's The best - Dziewczyna z PRL-u for free, and see the artwork, lyrics and similar artists. Satyryk Jan Pietrzak, przekonywał nas, że jego Towarzystwo Patriotyczne dostało z Narodowego Centrum Kultury 100 tys. zł wsparcia. Okazuje się, że otrzymało prawie 410 tysięcy złotych. Kolejne 400 tysięcy złotych przekazała mu Fundacja PZU. Pietrzak twierdził, że dopiero stara się o jej wsparcie O fundacji Jana Pietrzaka – Towarzystwie Patriotycznym i jej finansowaniu pisaliśmy dwa tygodnie temu. Satyryk twierdził wówczas, że z publicznych pieniędzy Towarzystwo dostało tylko 100 tys. zł od Narodowego Centrum Kultury, na zorganizowanie koncertu w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości i „lekkie dofinansowanie” na obchody 3 Maja. Poprosiliśmy NCK o udostępnienie umów z fundacją Pietrzaka. Wynika z nich, że Towarzystwo dostało na swoją działalność 408,8 tys. zł. Narodowe Centrum Kultury współfinansowało trzy jego imprezy: koncert z okazji Święta Niepodległości wsparło kwotą 170,5 tys. zł, koncert „Zwycięstwo 1920” – 176,8 tys. zł, i wydarzenie „Czas Poloneza” – 61,5 tys. zł. Z tego prawie 200 tys. zł przeznaczono na honoraria dla Jana Pietrzaka i innych artystów zaproszonych przez niego do udziału w imprezach. Koncert niepodległości Koncert z okazji Święta Niepodległości Towarzystwo zorganizowało na początku listopada br. Jego gwiazdami byli: Jan Pietrzak, Jerzy Zelnik (publicznie popierający PiS), Ewa Dałkowska (ostatnio odtwórczyni roli Marii Kaczyńskiej w filmie „Smoleńsk”) i Ryszard Makowski (kiedyś członek kabaretu dziś głównie komentator i felietonista prawicowych mediów). Jan Pietrzak podczas koncertu w rocznicę katastrofy smoleńskiej Dwa tygodnie temu, w rozmowie z dziennikarzem Pietrzak twierdził, że Narodowe Centrum Kultury wsparło imprezę kwotą 100 tys. zł. – W całości przekazałem to na salę Teatru Narodowego – zapewniał. I dodawał: – Po raz pierwszy nie graliśmy w świetlicach, wynajętych salach klubowych, tylko zagraliśmy w Teatrze Narodowym. I to była bardzo godna sprawa. Z umów, które NCK podpisywało w związku z tą imprezą, wynika jednak, że wynajęcie sceny im. Bogusławskiego w Teatrze Narodowym w Warszawie kosztowało nie 100 lecz 37 tysięcy złotych plus VAT. Aż 25 tys. zł dostał Jan Pietrzak – za stworzenie scenariusza koncertu i poprowadzenie imprezy. Natalii Niemen i jej zespołowi zapłącono za występ 14 tys. zł, a Jerzy Zelnik – za recytację fragmentow wierszy i myśli Cypriana Kamila Norwida otrzymał 2 tys. zł. Jak ujawniliśmy dwa tygodnie temu, NCK nie było jedynym podmiotem finansującym imprezę. Fundacja PZU – czyli kontrolowanego przez państwo ubezpieczyciela, wyłożyła na nią 400 tysięcy złotych. W rozmowie z reporterem Pietrzak twierdził, że dopiero „stara się” i „wnioskuje” o dofinansowanie, a gdy zapytaliśmy go wprost o 400 tys. zł, rzucił słuchawką. Fundacja PZU odmówiła nam podania jakichkolwiek informacji na ten temat. „Lekkie dofinansowanie” czyli 135 tys. zł W niedawnej rozmowie z Pietrzak mówił też, że Narodowe Centrum Kultury przyznało Towarzystwu Patriotycznemu „lekkie dofinansowanie” na organizację imprezy z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Jej uczestnicy tańczyli poloneza na ulicach Warszawy. – Wyszliśmy z Placu Zamkowego na Krakowskie Przedmieście i doszliśmy przez Plac Piłsudskiego do Ogrodu Saskiego. Piękna impreza. Bardzo kolorowa – zachwalał Pietrzak. Z umów z NCK wynika, że satyryk i jego zespół za zagranie koncertu w ramach tej kolorowej imprezy dostali ponad 32 tys. zł. Polonez Towarzystwa Patriotycznego na ulicach Warszawy W rozmowie z nami Pietrzak nie wspomniał ani słowem o tym, że Narodowe Centrum Kultury dofinansowało również zorganizowany przez Towarzystwo Patriotyczne koncert „Zwycięstwo 1920”, w rocznicę zwycięstwa Polaków nad bolszewikami w 1920 roku. Wystąpili w nim Jan Pietrzak, Natalia Niemen i Chór Reprezentacyjny Wojska Polskiego. Według porozumienia, które podpisały NCK i fundacja Pietrzaka, cała impreza miała kosztować 216 tys. złotych. Z tego 176 tys. zł wyłożyło Centrum, a Towarzystwo Patriotyczne miało dołożyć pozostałe 40 tys. zł. Jako wkład własny fundacji uznana została praca Pietrzaka – stworzenie scenariusza imprezy, koncepcji artystycznej i programowej oraz harmonogramu koncertu. Satyryk wycenił ten wysiłek na 40 tys. zł. Ze środków NCK opłacono honoraria dla artystów (łącznie 85 tys. zł), promocję imprezy (23 tys. zł) obsługę i infrastrukturę techniczną (53 tys. zł). Jeszcze niedawno, Jan Pietrzak bardzo krytycznie wypowiadał się o finansowaniu imprez i koncertów ze środków publicznych. W marcu br. w warszawskim Klubie Ronina mówił: „Ja bardzo popieram swobodę dla artystów. Tylko za swoje pieniądze. A, za moje nie! Bo ja całe życie jestem artystą. Od 55 lat utrzymuję się wyłącznie z pieniędzy, które uzbieram u publiczności. W życiu żadnego funduszu nie dostałem od żadnego samorządu i budżetu. Nigdy!”. Piewca „dobrej zmiany” Towarzystwo Patriotyczne działa od 2011 roku. Jego prezesem jest żona Jana Pietrzaka – Katarzyna. W zarządzie zasiadają także prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz i były szef Solidarności Janusz Śniadek. Fundacja stawia sobie za cel promowanie wartości patriotycznych w życiu publicznym, a zwłaszcza w kulturze. W rozmowie z Pietrzak tłumaczył, że za rządów Donalda Tuska, gdy powstawało Towarzystwo „patriotyzm w Polsce był przy mediach Michnika i zdominowany przez michnikowszczyznę. W gruncie rzeczy był wyklęty i zakazany.” I że fundację powołał „na przekór” ówczesnym władzom, „które szczerze nienawidziły polskości”. Satyryk od kilku lat, nie przebierając w słowach, atakuje PO i innych przeciwników politycznych PiS. O prezydencie Bronisławie Komorowskim mówił, że jest „cymbałem”, „baranem” i „złodziejem”; o Donaldzie Tusku – że „to wyjątkowo pokraczna kreatura” i że jego działania „sprowadzają się do zdrady Polski”. Wyborcy Stefana Niesiołowskiego to, według niego, „wszy” i „pluskwy”. A obecna opozycja – „kupa idiotów”. Siebie – choć w czasach PRL był członkiem PZPR i występował na najważniejszych scenach w kraju – Pietrzak przedstawia jako poszkodowanego przez ówczesny system i walczącego antykomunistę. Po ostatnich wyborach parlamentarnych mówił w prawicowych mediach, że nareszcie, „po raz pierwszy w Polsce nie ma komuny u władzy”. Od lat popiera PiS i wychwala prezesa Jarosława Kaczyńskiego. W 2010 r., gdy Kaczyński kandydował na prezydenta, Pietrzak był członkiem jego honorowego komitetu. A w ubiegłym roku Towarzystwo Patriotyczne przyznało Kaczyńskiemu nagrodę „Żeby Polska była Polską”. Jan Pietrzak - "Nielegalne Kwiaty" r. 1982Niech żyje Rzeczpospolita Polska! Zdjęcia wzięte z:http://2.bp.blogspot.com/_Nf4yCjKKlsA/TN Jerzy Urban był w PRL rzecznikiem rządu. Znane były jego wystąpienia przeciw opozycji i kościołowi, a także „Seanse nienawiści” skierowane przeciw ks. Jerzemu Popiełuszce. Jednak mało kto wie, że Urban miał aż trzy żony i ma córkę. Kim są bliscy Jerzego Urbana? Jerzy Urban urodził się 3 sierpnia 1933 roku w Łodzi w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego ojcem był Jan Urbach (Urbach to prawdziwe nazwisko Urbana), a matką Maria Brodacz. Jerzy Urban był trzykrotnie żonaty. Jego pierwszą żoną była Wiesława Grochola dziennikarka i pisarka. To ze związku z Grocholą (który trwał 12 lat) Urban ma córkę Aleksandrę Magdę. Co ciekawe córka Urbana wyszła za mąż za opozycjonistę z czasów PRL Adama Grzesiaka. Zięć Urbana był związany z Niezależną Oficyną Wydawniczą NOWA, w której był drukarzem. Był nawet aresztowany i internowany w 1983 roku. Córka Urbana studiowała pedagogikę, a w jej mieszkaniu w czasie stanu wojennego pomieszkiwał właśnie przyszły mąż. Aleksandra Magda i Adam Grzesiak mają dwójkę dzieci. Na ślubie Aleksandry Magdy Urban i Adama Grzesiaka świadkiem była Katarzyna Grochola pisarka. Zobacz: Czesław Kiszczak RODZINA. Żona Kiszczaka - Maria Teresa Kiszczak, kim jest? WIEMY!Drugą żoną Jerzego Urbana była Karyna Andrzejewska. Jest ona autorką książki „Urban... byłam jego żoną”. Trzecią i obecną żona Urbana jest pisarka i dziennikarka Małgorzata Daniszewska. Zaczynała jako dziennikarka sportowa, później związana z tematyką biznesu i sztuki Redaktorka naczelna miesięcznika „Zły”, a także wydawca i redaktorka naczelna czasopisma „Art&Business”. Po ślubie są już 30 lat. Poznali się, gdy Daniszewska miała 33 lata, a Urban był już po 50-tce. Do dziś razem z mężem pracują przy redakcji tygodnika „Nie”. ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Kim była Ivana Trump, pierwsza żona byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych? Poznali się na imprezie w nowojorskim klubie Maxwell’s Plum na początku 1976 roku.

– Tajemnicą poliszynela jest to, że patron byłego dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej aresztowanego w sprawie reprywatyzacji miał kontakty z SB – mówi w rozmowie z członek warszawskiej Izby Adwokackiej – Adwokatura swoimi korzeniami tkwi w najczarniejszej dziurze PRL-u i domaga się reformy – przekonuje adwokat. Jan Fiedorczuk: Skąd Mecenas zna Grzegorza M. – byłego dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej aresztowanego kilka miesięcy temu w sprawie reprywatyzacji działki pod dawnym adresem Chmielna 70? Mec. (dane personalne zastrzeżone do wiadomości redakcji w obawie przed konsekwencjami ze strony Okręgowej Izby Adwokackiej): Byłem z nim 4 lata na aplikacji, choć jest ode mnie dużo młodszy. Na aplikację dostałem się w roku 1996, bo akurat zwiększyli pulę przyjmowanych osób z 10 do 25. Wcześniej się nawet nie starałem o to. Dlaczego? Ponieważ dziwnym trafem zawsze przyjmowano dzieci adwokatów. To jest tak, jak mówi Stanisław Michalkiewicz, a to mądry człowiek, otóż w Polsce zawody są dziedziczne: dzieci piosenkarzy zostają piosenkarzami, dygnitarzy – dygnitarzami, adwokatów – adwokatami, sędziów – sędziami itd. Dopiero cud jakowyś, który objawił się w 1996 sprawił, że dostałem się na aplikację. I wtedy poznał pan Grzegorza M. Owszem, zdałem egzaminy i poznałem Grzegorza M. Wszyscy, którzy się tam dostali już byli dobrze ustawieni i pracowali w zachodnich kancelariach. Pochodzenie społeczne było raczej natury nomenklaturowo-urzędniczej. Ci, którzy byli dobrze ustawieni w PRL-u, dobrze byli ustawieni również w roku 1996. I do dzisiaj są. Aplikacja stanowiła dla nich jedynie szczebel w karierze politycznej. Na aplikacji poznałem również adw. Małeckiego i adw. Rychłowskiego. Obrońców Lwa Rywina To wtedy poznałem również adw. Giertycha. I jak pan wspomina byłego wicepremiera? On przez cztery lata aplikacji patrzył na wszystkich i na wszystko z góry. Dosłownie i w przenośni. Przez ten czas zamieniłem z nim może kilka zdań. A widywaliśmy się przecież w miarę regularnie. Oczywiście jeśli zechciało mu się przyjść na zajęcia, co się rzadko zdarzało. Swoją drogą pamiętam, że Giertych trafił na fatalną komisję na egzaminie adwokackim, ponieważ gdy ustalaliśmy, kto do jakiej komisji pójdzie, to jego oczywiście nie było. Więc dostał najgorszą z możliwych. Dlatego ledwo co zdał ten egzamin na trójkę. Powróćmy do postaci Grzegorza M. On był aplikantem mecenasa Jacka Wasilewskiego, słynnego warszawskiego adwokata. Tajemnicą poliszynela było, że mec. JW pozostawał w kontaktach z bezpieką. W procesie toruńskim bronił płk Adama Pietruszkę, później bronił Czesława Kiszczaka. Tak samo jak Grzegorz M. Po śmierci Wasilewskiego to właśnie Grzegorz M. stał się etatowym obrońcą Kiszczaka. Kiedy go zapytałem, dlaczego go broni, to usłyszałem „przysięgałem to Wasilewskiemu na łożu śmierci. Ty byś mu nie dał słowa?”. Gdy zaprzeczyłem, to on odpowiedział jedynie, że „tu się właśnie różnimy”. Chociaż jako adwokat Grzegorz M. był naprawdę dobry, zawsze przygotowany itd. W każdym razie warszawska adwokatura jest tworem specyficznym. Oczywiście murem stoi za KOD i tego typu tworami oraz nienawidzi PiS, jak diabeł święconej wody. Jestem tutaj bodaj jedynym propisowskim wyjątkiem. No może nie jedynym, ale chyba jako jedyny nie boję się tego otwarcie przyznać. W każdym razie w sierpniu 2016 roku zaczynają pojawiać się doniesienia dotyczące Chmielnej 70 i Grzegorz M. rezygnuje z funkcji Dziekana ORA. Oczywiście dla „dobra naszego samorządu”. Szybko zrezygnował z tak prestiżowego stanowiska. Prawda? To wygląda jakby jakaś tajemnicza siła wyższa kazała mu zrezygnować. W każdym razie skoro rezygnuje, to mamy nowe wybory. Któż je wygrywa? Serdeczny kolega Grzegorza M. oraz całej tej sitwy – Mikołaj Pietrzak, syn słynnego Jana Pietrzaka. Ale tutaj jabłko potoczyło się niezwykle daleko od jabłoni, gdyż adw. MP posiada poglądy radykalnie pro-unijne, pro-platformerskie itd. Sam miałem okazję się o tym wielokrotnie przekonać. Pisano w Gazecie Polskiej jak Dziekan MP doradza ubekom w pisaniu odwołań od obniżenia emerytur. Jak wyglądały te wybory? Pietrzak wygrał większością głosów. Na pięć tysięcy zarejestrowanych adwokatów przyszło nawet około trzech tysięcy. Niemniej na same wybory został ich już tylko tysiąc. I właśnie ten tysiąc wybrał tego Dziekana. Demokracja jak w spółdzielni mieszkaniowej. Żadne kworum nie jest potrzebne. Przychodzi jakaś dobrze zorganizowana grupa i ona sama siebie wybiera. Tzw. demokracja korporacyjna. I jakoś koło maja 2017 gruchnęła wieść. Najpierw szereg zatrzymań; adwokat Robert N., jego siostra - Marzena K., mecenas Andrzej M. Wszyscy siedzą we Wrocławiu. Pies z kulawą nogą nie zainteresował się losem Grzegorza M. Jednak i na niego przyszedł czas. Już po jego rezygnacji ze stanowiska. On zrezygnował we wrześniu 2016, bo chyba już wtedy liczył się z możliwością aresztowania. Absolutnie fatalne by to było, gdyby zatrzymano urzędującego Dziekana. Zrobiono więc manewr, aby zastąpił go kolega. Zrobiono manewr? Co to znaczy? Jakaś tajemnicza siła zasugerowała, by zrezygnował. Obawiam się, że jest to wierzchołek góry lodowej, gdyż obecna adwokatura jest w stanie pożałowania godnym, a to z takiego względu, że my sobie dyskutujemy o sądownictwie, o KRS itd., natomiast nie ma żadnej dyskusji dotyczącej adwokatury. Ustawa ją regulująca pochodzi z 26 maja 1982 roku. Oczywiście była wielokrotnie nowelizowana, ale swoimi korzeniami tkwi w najczarniejszej dziurze stanu wojennego. Podobno adwokat jest zawodem zaufania publicznego, ale w samej ustawie słowo „zaufanie” nie pada ani razu. A co mówi konstytucja, na którą wszyscy tak się powołują? Art. 17 mówi, że „W drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony”, ale cóż to są „zawody zaufania publicznego”, skoro prawo o adwokaturze nie stanowi, że adwokat jest takim zawodem? W związku powyższym należy sobie zadać pytanie, czy można tworzyć przymusowe samorządy? Chce Pan powiedzieć, że samorząd adwokacki jest organem niekonstytucyjnym? Samorządy zawodowe istnieją w ewidentnej sprzeczności z ustawą zasadniczą. Konstytucja jest młodsza od ustawy o adwokaturze. I do czego to wszystko prowadzi? Żeby móc wykonywać zawód adwokata muszę należeć do jednej korporacji z takimi osobami jak Grzegorz M., takimi jak adw. Trela, adw. Zwara i wielu innych, których nazwisk z litości nie wymienię. To jest skandal, który ogranicza moje prawa konstytucyjne, moje prawa obywatelskie. Żeby wykonywać zawód adwokata, ja muszę do nich należeć, a nie mam z nimi nic wspólnego. Ewidentni przekręciaże, jak Grzegorz M., czy Robert N. są moimi „kolegami”. Mam obowiązek się do nich zwracać „panie kolego”. Obrzydliwość prawem sankcjonowana. Skoro już jesteśmy przy Robercie N. Jak mogło dojść do tego, że reprezentował on zarówno spadkobierców praw do kamienicy, którzy nie mogli przez 5 lat uzyskać pozytywnej decyzji urzędników, jak również i nowych właścicieli – Grzegorza M., swoją siostrę i Janusza P.– którzy taką decyzję uzyskali w ciągu zaledwie kilkunastu dni po odkupieniu roszczeń? Cały ten przekręt tzw. reprywatyzacji jest nam świetnie ukazywany przez działalność Komisji Weryfikacyjnej, której przewodzi wiceminister Jaki. Dopóki ta Komisja nie powstała, szczególnie za rządów PO, to hulaj dusza bez kontusza, piekła nie ma. Przecież Grzegorz M., Robert N czy Andrzej M. zajmowali się tym od lat. Chmielna 70 dla Grzegorza M. to miał być interes życia. Mecenas Grzegorz M. zapewniał przed Komisją Weryfikacyjną, że Chmielna 70 to była jego pierwsza inwestycja. Inwestycja zapewne tak. On wyłożył własne pieniądze. Natomiast pozostaje choćby kwestia tego, czy on się nie zajmował tym już wcześniej, jako pełnomocnik 128-letnich spadkobierców z Karaibów. Mam nadzieję, że śledztwo to wykaże. Robert N. robił to z bardzo dobrym skutkiem przez 5 lat. Jego siostra, Marzena K., przytuliła, jeżeli wierzyć plotkom, 34 mln złotych. Zapewne najbogatsza urzędniczka w Polsce. Tak, ale to przecież tylko drobna urzędniczka. Cóż, sprawa jest rozwojowa. Jak kwestia tych zatrzymań przekłada się na obraz polskiej adwokatury? Niewątpliwie stawia to całą adwokaturę w niezwykle niekorzystnym świetle. Ja pamiętam przecież to przemówienie Grzegorza M., po tym jak wygrał wybory na Dziekana. Jak on się będzie starał dla dobra wspólnego, pamiętam jego zapewnienia, że adwokatura musi wrócić do swojego dawnego blasku, że musi być wzorem itd. Nikt wam tyle nie da, ile Grzegorz M. wam obieca. A potem rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Mecenas okazał się być umoczony w niezwykle poważną aferę łapowniczą. Jeszcze przed aresztowaniem opisano go w Resortowych Togach. Jaka była reakcja Okręgowej Rady Adwokackiej? Rada zawiesiła go, ale powiedziałbym, że ze strony Sądu Dyscyplinarnego było to działanie rutynowe i statutowe. Notabene rzecznikiem dyscyplinarnym Rady jest sędzia z okresu PRL, a z kolei w jej władzach zasiadają prokuratorzy, którzy o stan wojenny też się zahaczyli. To jest bagno, którego nie ruszyła żadna odnowa. Bagno, które istnieje niezmienione od czasów PRL. Ten, kto był dobrze ustawionym adwokatem w PRL, ten nadal ma dobrze. Pańskim zdaniem, to jest obraz całej adwokatury, czy jedynie warszawskiej? Warszawska jest tutaj na pewno szczególnym przypadkiem, ale z tego co się orientuję, to nie lepiej jest w Krakowie, Wrocławiu, czy zwłaszcza w Gdańsku… Wracając do prac Komisji Weryfikacyjnej. Czy po ponad roku jej funkcjonowania można wyciągnąć już jakieś wnioski na temat całej tzw. afery reprywatyzacyjnej? Oczywiście. To co widzimy, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Komisja ze względu na swoje ograniczone moce przerobowe zajmuje się jedynie najgłośniejszymi sprawami. Chmielna, Noakowskiego, śmierć Jolanty Brzeskiej… Sądzę, że Komisja robi kawał dobrej roboty, ale niewątpliwie będzie tutaj potrzebne wsparcie prokuratury. Duża ingerencja prokuratorska i to na najwyższym szczeblu krajowym. Cóż, Komisja nie może prowadzić formalnych śledztw. A przecież mamy tutaj ewidentny materiał na wszczęcie postępowania karnego. Sam pan określił Grzegorza M. jako zdolnego adwokata. Czy tak doświadczony człowiek mógł przez przypadek wmieszać się w taką aferę? Nie mógł. Jest po prostu za dobry, aby przez przypadek się w to władować. Tutaj można zacytować Metternicha, który na wieść o śmierci Talleyranda, stwierdził „ciekaw jestem, czemu on to zrobił”. Zatem ja również jestem tego ciekaw. Ta działka była warta podobno 160 mln, a on nabył do niej prawa za jakieś psie pieniądze. Rzeczony mecenas jeszcze przed aresztowaniem zapewniał w wywiadach, że nie ma sobie nic do zarzucenia. On miał prawie rok, żeby wyczyścić wszystkie papiery. A mimo to areszt i tak został wobec niego zastosowany. Świadczy to o tym, że muszą być na niego mocne dowody. Areszt to najwyższy środek zapobiegawczy? Prawda, przy tego typu zarzutach to sama obawa wymierzenia wysokiej kary jest samoistną przesłanką do zastosowania aresztu. Z czym cały czas walczymy, bo areszt nie może być traktowany jako zaliczka na poczet przyszłej kary. 3 miesiące to standardowy wymiar, ale on może być sukcesywnie przedłużany. Jedną z kwestii bardziej budzących emocje jest żona pana mecenasa Grzegorza M. Czy wiadomo cokolwiek na temat jej udziału w całej sprawie? Czy może są to zwykłe plotki? Któż to wie. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, więc uważam, że jakieś powiązania były. Chociaż żadnych zarzutów jej nie postawiono. Pomimo braku zarzutów została jednak zwolniona z urzędu. Po czymś takim? Zwykła higiena przecież to nakazywała. Ale cała ta sprawa pokazuje po prostu, jak nisko upadła polska adwokatura. Już nie ma takich adwokatów jak kiedyś. Nowodworski, Grohman, Jerzy Wozniak, de Virion, Krzemiński, Ostrowska… Nawet ten nieszczęsny Wasilewski. Co by o nim nie mówić, ale adwokatem był naprawdę bardzo dobrym. A ilu adwokatów broniło ludzi w stanie wojennym w procesach politycznych? Na palcach jednej ręki można policzyć tych odważnych. W związku tym całe te zapewnienia o etosie adwokatury, to zwykła gadanina. Jej etos to trzeba będzie dopiero odbudować. Czy widzimy jakieś kroki podejmowane w tym celu ze strony władz państwa? Nie. Ta działka za „dobrej zmiany” leży całkowitym odłogiem. Sam się boleśnie o tym przekonałem za poprzednich rządów PiS, gdy napisałem do Ziobry w 2007 roku, aby wprowadził zarząd komisaryczny w warszawskiej Okręgowej Radzie Adwokackiej, gdy jej się skończyła kadencja w maju, a jej członkowie przedłużyli ją sobie do września. Ot tak. Bez żadnej podstawy prawnej. Co zrobił mądry Ziobro? Zrobił xero. I wysłał do NRA. I dostał odpowiedź, że to jedynie MH bzdury pisze, wszystko jest w porządku. No i wtedy się zaczęło. Pod różnymi pretekstami zaczęli mnie zawieszać. Ogólnie zawiesili mnie 3 czy 4 razy. Jestem czarną owcą warszawskiej palestry. Pan mówi zatem, że nazwiska, o których słyszymy w mediach, jak np. Grzegorz M., Robert N., Jakub R., to jedynie wierzchołek góry lodowej? Tak, to są osoby jedynie reprezentacyjne. Czyli za nimi stoją jakieś środowiska? Przypuszczam, że są to środowiska byłej Wojskowej Służby Informacyjnej. Wróćmy do Małeckiego i Rychłowskiego. Małecki, przyjaciel syna Rywina, broniący tegoż Rywina, posiada, jak to mówi Michalkiewicz, „pierwszorzędne korzenie w służbach specjalnych PRL”. Tatuś jego był jakimś generałem. Zresztą gdyby tylko prześledzić, kim byli tatusiowie dzisiejszych adwokatów, to wielu ciekawych rzeczy można by się dowiedzieć. Bardzo wielu. Czy istnieją jakieś tropy, które łączyłyby „obrońcę Kiszczaka” z tymi środowiskami? Tropów w sensie prawnym nie ma. Ja jednak uważam, że cała opozycją, którą dzisiaj mamy, to nie jest żadna opozycja, tylko to są ludzie płatni i zadaniowani. Przecież ci wszyscy ludzie z dawnych służb nie polecieli sobie na Księżyc. Przypomnijmy choćby serię tajemniczych samobójstw. Kto to robił? Nigdy nie znaleziono sprawcy. Jak zatem pan ocenia możliwość wprowadzenia „dobrej zmiany” w systemie polskiego wymiaru sądownictwa? Na „dobrą zmianę” nie ma żadnych szans. W oparciu o tę Konstytucję zrobić się tego nie da. Tutaj potrzebne zmiany radykalne, podobne do przecięcia węzła gordyjskiego. A nie to co teraz obserwujemy, to całe zamieszanie wokół reform, że teraz będziemy wybierać 15 sędziów i oni będą już najlepsi. Całe procedowanie ustawy o KRS jest po prostu śmieszne. Cała Konstytucja została tak pomyślana, aby prawica w momencie dojścia do władzy nie mogła niczego zreformować. Zresztą moc obowiązująca Konstytucji 1997 jest wątpliwa. Nigdy nie uchylono formalnie Konstytucji 1935. Czyli zmiana ustawy zasadniczej jest pańskim zdaniem niezbędna? Tak, przecież tutaj nie chodzi o tych 15 sędziów. Ostatnio mieliśmy aferę z asesorami, gdzie Krajowa Rada pokazała, co potrafi. Czy ta nowa ustawa zmieni cokolwiek – ja śmiem wątpić. Obawiam się, że od lipca straciliśmy mnóstwo czasu. Pretekstem do niepodpisywania tamtych ustaw był błąd typu kopiuj/wklej. Chodziło o liczbę kandydatów, raz, że 5, a raz że 3. Ciekawe jest jednak, że nad tą ustawą pracowało 460 posłów i 100 senatorów i nikt nie zauważył tego błędu. Podobno dopiero prawnicy Prezydenta ją wyłapali. To ja się pytam, czy ktokolwiek czytał tę ustawę? A te setki poprawek opozycji totalnej – czytał je ktoś? Cały proces legislacyjny w tym kraju stoi na głowie. To co znajduje się w Dzienniku Ustaw, nie musi być tym, co rzeczywiście uchwalono. Bez zmiany Konstytucji nic się tutaj nie zmieni. Nie nastraja Pan optymistycznie naszych czytelników. Niestety, nie widzę powodów do optymizmu. Jarosław Aleksander Kaczyński (ur. 18 czerwca 1949 w Warszawie) – polski polityk i doktor nauk prawnych . W okresie PRL działacz opozycji politycznej. Senator I kadencji (1989–1991), poseł na Sejm I, III, IV, V, VI, VII, VIII, IX i X kadencji (1991–1993, od 1997). Od 2003 prezes partii Prawo i Sprawiedliwość, w latach 2006–2007
Jan Pietrzak to wybitny satyryk, a także aktor i publicysta. Choć jego kariera artystyczna jest długa i udana, nie zawsze mógł mówić tak o życiu miłosnym. Jakiś czas temu znalazł jednak stabilizację u boku tego, kilka lat temu żona dosłownie uratowała mu życie. Wyjątkowo się o niego troszczy, choć różnica wieku mogłaby sugerować, że jest z nim z innych Pietrzak i jego żonaKatarzyna jest bowiem o aż 18 lat młodsza od swojego męża. Choć, gdy się poznawali, można było sądzić, że ta relacja nie przetrwa długo, ich związek trwa już około 40 lat! Co ciekawe, poznali się w trakcie stanu wojennego, niedługo po tym jak Jan Pietrzak rozstał się ze swoją drugą żoną. Satyryk był bowiem przed ślubem z Katarzyną żonaty dwukrotnie. O pierwszej małżonce nie wiadomo zbyt wiele. Druga, Elżbieta, była informatyczką i urodziła artyście dwójkę dzieci, Mikołaja i Joannę. Mężczyzna doczekał się potomstwa i to całkiem licznego także z Katarzyną. Ich miłość zaowocowała bowiem aż trzema synami: Jakubem, Stanisławem i że relacja Pietrzaka z jego obecną żoną przetrwała tak długo, bo była ona niezwykle cierpliwa. Zgodziła się zajmować domem i dziećmi, podczas gdy aktor rozwijał swoją karierę. W czasach jego największej popularności wiązało się to z długimi i częstymi wyjazdami. Katarzyna jednak zawsze na niego czekała. Za takie podejście sam satyryk niejednokrotnie wychwalał ją nie tylko on mógł pochwalić się taką żoną. W bardzo podobnym tonie o swojej ukochanej zawsze wypowiadał się niedawno zmarły Witold Paszt, który także twierdził, że jego rodzina była scementowana dzięki jego małżonce i to pomimo częstych wyjazdów polecane przez redakcję Lelum:Aktor zmarł w szpitalu, jego ostatnie dni życia były wstrząsające. 1 maja obchodziłby kolejne urodzinyGdzie pracowała Katarzyna Cichopek zanim została aktorką? Fatalnie czuła się w pierwszej pracyByła żona Wiśniewskiego się zaręczyła. Znany polski sportowiec poprosił ją o rękęŹródło:
Jan Kanthak Żona. – Jest milion możliwych wyjaśnień dla tego posła, a ja nie znam żadnego z nich. Zaznaczył jednak, że w większości przypadków taki układ pożyczka wspólna bez współwłasności – red. jest wykonalny. Ponadto Kanthak ujawnił w swoim oświadczeniu, że jego oszczędności wyniosły ok. 60 tys. zł czyli ok. 3,5
Jan Pietrzak o możliwym starcie Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich. "Nie mam nic przeciwko" 3 gru 19 17:00 Ten tekst przeczytasz w 4 minuty Szymon Hołownia prawdopodobnie wystartuje w wyborach prezydenckich, co od kilku dni jest szeroko komentowane w mediach. O potencjalnej kandydaturze prowadzącego program "Mam talent!" wypowiedział się satyryk Jan Pietrzak, który sam przed laty kandydował na prezydenta, mając - podobnie jak Hołownia - ugruntowaną pozycję w show-biznesie. - Nie mam nic przeciwko temu, bo każdy obywatel ma prawo do startu - zauważa w rozmowie z Plejadą. Foto: MW Media Szymon Hołownia kandydatem na prezydenta? Jan Pietrzak komentuje Zbliżające się wybory prezydenckie od paru miesięcy są tematem debaty w Polsce. Niedawno sporą sensację wywołały plotki, jakoby o fotel prezydenta miał ubiegać się Szymon Hołownia, prezenter telewizyjny znany z prowadzenia programu "Mam talent!". Jak twierdzą obserwatorzy świata polityki, to pewny kandydat do startu w wyborach. Sam dziennikarz dotychczas dość dwuznacznie wypowiadał się w tej kwestii w mediach. Jak napisał w oświadczeniu na Facebooku: Polecamy: Kim jest żona Szymona Hołowni? Potencjalna "pierwsza dama" wykonuje elitarny zawód Jan Pietrzak o możliwym starcie Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich: ma do tego prawo Zgodnie z zapowiedziami, ostateczną decyzję Szymona Hołowni w kontekście startu w wyborach prezydenckich poznamy w sobotę. Już teraz o opinię na temat potencjalnego kandydowania dziennikarza poprosiliśmy Jana Pietrzaka. Przypomnijmy, że satyryk w 1995 roku ubiegał się o stanowisko prezydenta RP, a gdy podchodził do wyborów, był już popularny w kraju i - podobnie jak Szymon Hołownia - regularnie pojawiał się w telewizji. W rozmowie z Plejadą sceptycznie podszedł do oceny kandydatury dziennikarza, bo - jak stwierdził - nie zna ani Szymona Hołowni, ani tym bardziej jego programu wyborczego i poglądów. Dodał jednak, że nie widzi nic złego w tym, by ruszył do walki o prezydenturę. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Na nasze pytanie, czy nie widzi przeszkód, by prezenter telewizyjny ubiegał się o bycie prezydentem kraju, Jan Pietrzak stwierdził, że to żaden problem. Przypomniał, czym zajmowały się poprzednie głowy państwa, zanim "objęły stołek". W dalszej części rozmowy Jan Pietrzak wspomniał własny start w wyborach prezydenckich w 1995 roku. Satyryk ujawnił nam prawdziwe powody, dla których postanowił ubiegać się o bycie głową państwa. Wytknął poważne wady wówczas najpoważniejszym kandydatom, czyli Lechowi Wałęsie i Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Zobacz też: Te gwiazdy nie kryją swoich sympatii i antypatii politycznych. Jakie poglądy mają polskie celebrytki? Kończąc rozmowę, Jan Pietrzak stwierdził, że wyraża szacunek dla każdego potencjalnego kandydata, bo - jego zdaniem - kandydowanie jest aktem odwagi. Jan Pietrzak w wyborach prezydenckich w 1995 roku zajął 10. miejsce, zdobywając 1,12% poparcia. W kolejnych latach bez powodzenia kandydował do Sejmu oraz publicznie wspierał kandydatury Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich w 2005 roku. Od lat oficjalnie popiera Prawo i Sprawiedliwość oraz kandydatów partii w kolejnych wyborach. Jan Pietrzak Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, że w tym roku do walki o stołek prezydenta stanie Władysław Kosiniak-Kamysz, a w kampanii prezydenckiej ma go wesprzeć ukochana żona, Paulina. Zobacz też: Żona Władysława Kosiniaka-Kamysza na imprezie celebryckiej. Jej obecność nie była przypadkowa.... Wybory prezydencie 2020 odbędą się w kwietniu lub maju przyszłego roku. Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Data utworzenia: 3 grudnia 2019 17:00 To również Cię zainteresuje

Album: The Best - Dziewczyna z PRL-uArtysta: Jan PietrzakTytuł: Żeby PolskaData wydania: 2004-01-29http://www.facebook.com/MTJWytworniaMuzyczna

Jeden z najwybitniejszych satyryków polskiej estrady. Urodzony w roku 1937 w Warszawie, Jan Pietrzak jest niekwestionowanym autorytetem dla młodego pokolenia kabaretowców. Stworzony przez niego słynny kabaret "Pod Egidą" był w latach reżimu komunistycznego prześmiewcą bezsensowności systemu, zwłaszcza w latach 60-tych i 70-tych. Niektórzy zarzucają Pietrzakowi "robienie dobrej miny do złej gry", lecz on nigdy nie przymilał się ówczesnym władzom. Wyśmiewał głupotę, miernotę i niekompetencję decydentów tamtych lat, nie stroniąc od humoru obyczajowego. Napisał wiele piosenek, z których kilka trafiło do filmów: słynny przebój "Żeby Polska była Polską" do obrazu "O dwóch takich, co nic nie ukradli", "Piosenka zgody" do filmu "Maskarada", "Taki kraj" do filmu "Męskie sprawy".
Listen to Życie za krótkie from Jan Pietrzak's The best - Dziewczyna z PRL-u for free, and see the artwork, lyrics and similar artists. Jan Pietrzak. Foto: YouTube/Polskie Radio REKLAMA Historyk Wojskowego Biura Historycznego odnalazł teczkę Jana Pietrzaka. Na naukowca wylało się wiadro pomyj. Michał Kozłowski, pracownik Wojskowego Biura Historycznego poinformował na Twitterze, że znalazł akta Jana Pietrzaka. „Bard Solidarności” jest dzisiaj związany z „Gazetą Polską” i ulubieńcem rządowych, kontrolowanych przez PiS mediów. – Porucznik Jan Pietrzak, w Ludowym Wojsku Polski od 1954. Ojciec członek Komunistyczna Partia Polski i Polska Partia Robotnicza zamęczony przez Gestapo. Matka posłanka na Sejm Ustawodawczy z ramienia Stronnictwa Ludowego 1947-52. Absolwent Szkoły Kadetów im. K. Świerczewskiego, Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej i Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR – poinformował w pierwszym wpisie Kozłowski. REKLAMA Porucznik Jan Pietrzak, w LWP od 1948. Ojciec członek KPP i PPR zamęczony przez Gestapo. Matka posłanka na Sejm Ustawodawczy z ramienia SL 1947-52. Absolwent Szkoły Kadetów im. K. Świerczewskiego, Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej i Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR — Michał Kozłowski (@mich_kozlowski) October 10, 2020 Za ten wpis zaatakowali go koledzy Pietrzaka. Niektórzy bronili satyryka, inni wypominali mu np. antysemicką piosenkę. Dość powiedzieć, że przyjaciel (były, bo odbił mu żonę) Pietrzaka, Jerzy Urban przyznał kiedyś, że słynna pieśń Solidarności „Żeby Polska…” powstała już w latach 70. Pietrzak stworzył ją aby przypodobać się KC PZPR, a potem piosenka stała się hymnem opozycji. Co zabawne, z akt Pietrzaka wynika, że tak jak dzisiaj, tak i wówczas specjalizował się w propagandzie. – Podporucznik Jan Pietrzak na ćwiczeniach (‘74), członek grupy zabezpieczenia propagandy specjalnej. Treść opinii nie pozostawia złudzeń: „Potrafi opracowywać bardzo cenne materiały propagandowe (…) Treścią opracowywanych materiałów wykazał zrozumienie zadań propagandy specjalnej” – zauważył historyk Wojskowego Biura Historycznego. Podporucznik Jan Pietrzak na ćwiczeniach ('74), członek grupy zabezpieczenia propagandy opinii nie pozostawia złudzeń:„Potrafi opracowywać bardzo cenne materiały propagandowe (…) Treścią opracowywanych materiałów wykazał zrozumienie zadań propagandy specjalnej” — Michał Kozłowski (@mich_kozlowski) October 11, 2020 Prawi się oburzyli. A jakby taką młodość zaliczył ktokolwiek z Konfederacji wyrok mógłby być tylko jeden: ruska onuca. — Tomasz Sommer (@1972tomek) October 10, 2020 Źródło: Michał Kozłowski Twitter REKLAMA The four were charged Wednesday with the execution-style slayings of Sgt. Jan Pietrzak, 24, and Quiana Jenkins-Pietrzak, 26, who were found gagged, tied and shot in the head on Oct. 15 in the Jan Pietrzak (77 l.) ledwo uszedł z życiem - przeszedł rozległy zawał, a po kilku dniach ciężką operację. Tylko dzięki przytomności żony Katarzyny nie doszło do tragedii! 3 maja satyryk poczuł się źle. Wtedy już nie powinien podejmować żadnego wysiłku. Mimo to zdecydował się, zgodnie z planem, poprowadzić festyn na warszawskim Placu Zamkowym zorganizowany przez Towarzystwo Patriotyczne Jana Pietrzaka z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. - Nie przeżyłby, gdyby tego dnia jego żona Kasia nie podała mu przed wyjściem z domu nitrogliceryny. Jego lekarze potwierdzili później, że to ona w pierwszej kolejności uratowała mu życie - mówi "Na Żywo" osoba z otoczenia artysty. Trzy dni później Jan Pietrzak przeszedł ciężki zawał serca, a po kolejnych dwóch - 3-godzinną operację. Dziś czuje się już lepiej. Katarzyna, młodsza od satyryka o 18 lat, jest przy nim już od ponad trzydziestu lat. Para poznała się w czasie stanu wojennego, kiedy rozpadło się małżeństwo kabareciarza z informatyczką Elżbietą, matką jego dwojga dzieci. Została jego trzecią żoną. Razem wychowali pięcioro dzieci: trzech wspólnych synów - Jacka, Jakuba i Stasia oraz dwoje dzieci z poprzedniego związku Pietrzaka: Joannę i Mikołaja. Satyryk, choć przyznaje, że nie jest obojętny na wdzięki innych kobiet, Katarzynie stara się być wierny. Ich miłość przez lata była wystawiana na próbę ze względu na wielotygodniowe wyjazdy Jana na występy gościnne i jego długą nieobecność w domu. Ale przetrwała. - Na szczęście mam mądrą, ciepłą i inteligentną żonę. Wiemy, że możemy na sobie polegać. Troszczymy się o siebie, martwimy o choroby. Pilnujemy, by przypominać sobie o wizytach u lekarzy. Bez Kasi bym umarł i już! - przyznaje sam satyryk. - To moja muza. Bez niej życie nie miałoby sensu - dodaje.
Druga żona Andrzeja Strzeleckiego, Joanna Pałucka. Syn Antoni. Joanna Pałucka jest młodsza od męża o 10 lat. To przy jej boku znalazł szczęście i spokój. Owocem relacji jest syn Antoni, który przyszedł na świat w 2001 roku. Gdy aktorska para pojawiała się razem publicznie, widać było, że uczucie trwające od lat nie wygasa.
Opublikowano: 2014-05-23 10:56:58+02:00 · aktualizacja: 2014-05-23 11:12:26+02:00 Dział: Lifestyle Lifestyle opublikowano: 2014-05-23 10:56:58+02:00 aktualizacja: 2014-05-23 11:12:26+02:00 Fot. Gdyby nie pani Katarzyna, Jana Pietrzaka prawdopodobnie nie byłoby już z nami, przyznają lekarze, którzy operowali serce satyryka. Problemy zdrowotne Jana Pietrzaka zaczęły się 3 maja. Satyryk, mimo tego, że czuł się źle, poprowadził festyn na warszawskim Placu Zamkowym zorganizowany z okazji święta Konstytucji 3 Maja. Nie przeżyłby, gdyby tego dnia jego żona Kasia nie podała mu przed wyjściem z domu nitrogliceryny. Jego lekarze potwierdzili później, że to ona w pierwszej kolejności uratowała mu życie — mówi magazynowi „Na Żywo” znajomy Pietrzaków. Jan Pietrzak trzy dni później przeszedł ciężki zawał serca. Potrzebna była operacja. Obecnie satyryk dochodzi do siebie pod czujnym okiem żony i ich dzieci Para ma trzech synów - Jacka, Jakuba i Stasia. Jan Pietrzak wie, że w domu ma skarb. Na szczęście mam mądrą, ciepłą i inteligentną żonę. Wiemy, że możemy na sobie polegać. Troszczymy się o siebie, martwimy o choroby. Pilnujemy, by przypominać sobie o wizytach u lekarzy. Bez Kasi bym umarł i już! To moja muza. Bez niej życie nie miałoby sensu — przyznał w jednym z wywiadów. Panu Jankowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia! Maciej Gąsiorowski/Na żywo Publikacja dostępna na stronie:
  • Мեξо укте еձиቅиքенፌф
  • Жиբችврωче сницεскውሽ лιлիጅо
JAN Pietrzak, Zgorzelec. 3,262 likes · 19 talking about this. Na stronie JAN Pietrzak,będzie prezentowane wszystko co dotyczyło i dotyczy,jednego z Jan pietrzak pierwszą żona; Jan Pietrzak to polski komik, piosenkarz i autor tekstów, a także aktor. Największy rozgłos przyniosła mu praca felietonisty w „Tygodniku Solidarno”.W 1937 urodził się w Warszawie w rodzinie należącej do patriotycznej klasy robotniczej. Jego ojciec był przed wojną robotnikiem, przed wojną członkiem KPP, w czasie okupacji członkiem Mot I Sierp i Związku Walki Wyzwoleńczej. W październiku 1942 roku zmarł na Pawiaku, gdzie przez poprzednie dwa miesiące był więziony przez Niemców. Przed śmiercią był poddawany torturom. Jan pietrzak pierwszą żona Życie i spojrzenie Pietrzaka na świat zostały dogłębnie zmienione w wyniku jego udziału w Powstaniu Warszawskim, gdy był młodym Teatrze Hybrydy w Warszawie odbyły się jednocześnie trzy oddzielne spektakle. Były to spektakle kabaretowe, teatralne i pantomimiczne. Po ukończeniu szkolenia w reżimowej kuźni kadr duchownych w 1960 r. zaproponowano mu posadę studenckiego kierownika teatru. Jan pietrzak pierwszą żona Pietrzak i Jonasz Kofta byli mózgami powstania studenckiego klubu kabaretowego Hybrydy, który działał od 1962 do 1967 1967 Pietrzak założył w Warszawie kabaret literacki Pod Egid, który był jednocześnie wywrotowy i sarkastyczny. Pietrzak był uważany za jednego z najbardziej wpływowych i lubianych mówców antykomunistycznych w przeszłości i teraźniejszości Jana Pietrzaka pozostał tylko jego wizerunek jako odważnego rycerza PiS, zaciekłego ideologa i typowy sposób używania ostrych i strasznych słów, gdy te rzeczy wyrwane są z kontekstu. Jan pietrzak pierwszą żona Od tego czasu Pietrzak zajmował etatowe stanowiska w wielu firmach i organizacjach, w Redakcji Wdów Scenicznych TVP i tygodniku „Szpilki”. Mimo cenzury nadal często występował na scenie jako gwiazda własnego zespołu kabaretowego. Urzędnicy pracujący dla agencji cenzury na Mysiej, na której mieściła się również cenzura, nieustannie trudzili się, by utępić występuje w telewizji reżimowej, mimo że zdecydowana większość świata kultury zrezygnowała z udziału w odbywającym się w Opolu Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Polskiej TVP w Opolu. W 2017 roku kilku wykonawców, w tym Kayah i zespół dr Misio Arkadiusza Jakubika, zostało ukaranych grzywną za umieszczenie na liście zaproszonych gwiazd, co doprowadziło do odwołania imprezy. Pojawienie się Pietrzaka na scenie było efektem jego udziału w koncercie charytatywnym. Jan pietrzak pierwszą żona Marek Majewski, były członek Kabaretu pod Egid, twierdzi, że Pietrzak posiadał szczególny talent, który wyróżniał go spośród innych ważnych muzyków w historii polskiego kabaretu. – Przygarniał sieroty i młodzież, która walczyła o samodzielne utrzymanie i utrzymanie. Mężczyzna miał naturalny talent do rozpoznawania potencjału w innych. W rzeczywistości zrobił to dla własnej korzyści: młodzi ludzie „opracowali” dla niego kurs. Pietrzak widział mnie występującą w kabarecie studenckim i po dokonaniu odkrycia zaproponował mi występ przed znacznie większą publicznością. Nie mam wyboru, muszę zaakceptować, że jestem częścią tej grupy. Jestem mu winien dług wdzięczności za pouczenie mnie o sposobach handlu, ponieważ to on pierwszy pokazał mi liny. Jan pietrzak pierwszą żona Pietrzak podjął decyzję o kandydowaniu na urząd polityczny po usłyszeniu haseł „nie siedź, nie czekaj, pomagaj w domu”. Nie radził sobie tak dobrze, jak mógł w konkursie; w końcu walka o stołki nie była żartem. W 1995 kandydował na prezydenta, ale został poważnie pokonany. Otrzymał nieco ponad 200 000 głosów, co wystarczyło na dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Mimo, że dwa lata później jego nazwisko pojawiło się po raz pierwszy w głosowaniu na Związek Prawicy RP, nie został wybrany do Sejmu. Jan pietrzak pierwszą żona Twórczość Pietrzaka zawsze miała podtekst polityczny i od samego początku zawsze była jawnie krytyczna wobec Związku Radzieckiego. Artyści, z którymi współpracował przez te lata, zauważyli, że wolał dyskutować o strukturach politycznych i gospodarczych, z którymi pracował, poprzez odniesienia, niż bezpośrednie rozmowy na ich straszny był dla Jana Pietrzaka trzeci maja 2014 roku. Komik od wielu lat boryka się z problemami kardiologicznymi. Rozsądna żona męża zadbała o to, by zażył przepisane mu leki. 3 maja miał przewodniczyć uroczystości, która odbyła się na warszawskim Placu Zamkowym z okazji uchwalenia Konstytucji 3 maja. Impreza ta odbywała się na warszawskim Placu Zamkowym. Tego konkretnego dnia, zanim wyszedł z domu, żona Kasia podała mu trochę nitrogliceryny, co ostatecznie uratowało mu życie. Jeden z kumpli artysty powiedział publikacji “Na żywo”, że lekarze artysty przyznali, że to ona początkowo zapobiegła jego śmierci. Jan pietrzak pierwszą żona Jan Pietrzak i jego żona Katarzyna byli w tym momencie małżeństwem od ponad trzech dekad. W czasie, gdy obowiązywał stan wojenny, małżeństwo satyryka z informatykiem Elżbietą, matką jego dwojga dzieci, dobiegło końca. Wkrótce potem oboje spotkali się, zakochali i postanowili wziąć ślub. Jan i Katarzyna mieli razem pięcioro dzieci, w tym syna Pietrzaka, a także troje własnych dzieci i dwoje dzieci z wcześniejszych związków. Satyryk był dwukrotnie żonaty przed związkiem z Katarzyną. Tożsamość pierwszego małżonka nie została odkryta. Elbieta, zajmująca się informatyką, jest matką dwójki dzieci artysty, Mikołaja i Joanny. Jan pietrzak pierwszą żona Za swoją twórczość artysta otrzymał szereg prestiżowych wyróżnień i nagród. Ponieważ artysta nie jest aktywny w mediach społecznościowych, szukanie go na Instagramie to strata czasu, bo nie przyniesie żadnych rezultatów.
Jan Pietrzak wraca do TVP. "Jeśli ktoś tak bardzo się zmienił, to nie ma o czym rozmawiać" Estradzie Poezji i Pieśni Rewolucyjnej im. Władysława Broniewskiego. Recytuje Majakowskiego (jak zapamiętał ówczesny szef tej Estrady Jerzy Koperski) lub Leśmiana i Norwida (jak zapamiętał Pietrzak). Wkrótce ze studentem polonistyki
Jan Pietrzak, satyryk, jako najnowsza historia Polski. [Artykuł został opublikowany w POLITYCE we wrześniu 2016 roku] W przyszłym roku Jan Pietrzak kończy 80 lat, a jego Kabaret pod Egidą 50 lat. Kilka epok historycznych w ciągu jednego życia – od chłopca w zrujnowanej Warszawie do wieszcza narodowego, jak mawiają o Pietrzaku znajomi z ciepłą drwiną w głosie. Bo Janek sam się wieszczem mianował i sam w to uwierzył, dodają. Ostatnio w wywiadach dla narodowej telewizji i prawicowego tygodnika Jan Pietrzak chwalił rządzącą partię i jej prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Rok 2015 – przejęcie władzy przez PiS – obwoływał końcem komuny. Rządzącym przeciwstawiał szmirusów i gamoni z opozycji. Źródeł powstania KOD doszukiwał się w służbach specjalnych komuny, a także w „kręgach okupacyjnych”. Pierwszy raz w życiu musi żartować z opozycji, a nie z rządzących, bo to opozycja szkodzi Polsce – mówił. Oprócz tego propagował swój pomysł zbudowania w Warszawie łuku triumfalnego dla uczczenia polskiego zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 r. Przywoływał jedną z rozważanych wizji łuku: parabola biegnąca ponad Wisłą, wyższa niż Pałac Kultury, a na jej szczycie sala widowiskowo-edukacyjna w formie korony zwieńczonej orłem i krzyżem zwróconym na wschód. L., robotnik jednego z warszawskich zakładów, zapamiętał taką warszawską scenkę uliczną z lata 1980 r.: marsz pod budynek KC PZPR, autobusy miejskie pod Rotundą stoją, Jan Pietrzak śpiewa „Żeby Polska była Polską”, stojąc na pace ciężarówki, tłum podchwytuje refren. Ktoś pyta, co to za facet – nie wszyscy go znają. Kabaret pod Egidą, pamięta L., uchodzi wśród wielu robotników za zbyt elitarny; nie bywa się na jego przedstawieniach. Jednak od czasu sceny pod Rotundą rusza w zakładzie L. wymiana kaset magnetofonowych, która trwa przez kilka następnych lat – przegrywane setki razy bon moty Jana Pietrzaka wchodzą do języka. Np.: dwóch ludzi to już według władzy całe nielegalne zgromadzenie. Albo: gdyby na Saharze wprowadzili socjalizm, zabrakłoby piasku. Albo prześmiewcze: „Pietrzak na prezydenta! Lepiej nie będzie, ale weselej”. Słowo „Pietrzak” funkcjonuje na rynku wymiany kaset jako nazwa całego zjawiska – często bez świadomości, że teksty do kabaretu piszą także inni twórcy. Na początku lat 80. Jan Pietrzak jeździ z kabaretem po halach fabrycznych i wiecach w całej Polsce. Robotnicy utożsamiają go z Solidarnością – wiadomo, że osobiście zna się z Wałęsą, ale przede wszystkim jest swój chłop, zawadiacko uśmiechnięty, występuje w roboczym fartuchu, mówi z nieudawanym akcentem robotniczych przedmieść. Zastanawiają się, czy wróci do Polski, kiedy stan wojenny zastaje go na tournée w Ameryce. Wraca na wiosnę 1982 r.; L. pamięta, że koledzy w jego fabryce szanują Pietrzaka za odwagę – że wrócił i że bezlitośnie naśmiewa się z komunistów. Czekają, czy zostanie internowany – jednak nic takiego się nie wydarza. Pietrzak po latach powie, że stan wojenny był czasem poszukiwania słów dających ludziom nadzieję i „wątłą strukturę optymizmu”. Daniel Passent, dziennikarz, który w latach 70. pisywał teksty dla Egidy, mówi, że w latach 80. – kiedy „Żeby Polska była Polską” stała się niemal hymnem śpiewanym przez tłumy w patriotyczno-natchnionej atmosferze, a Pietrzak był przyjmowany w Białym Domu – zrozumiał, że kolega nie jest już kabaretowym twórcą. Wyglądało, jakby wiwatujący ludzie przekonali Jana Pietrzaka, że oto zostaje ich przywódcą. Żołnierz Chłopak z warszawskiego Targówka, rocznik 1937. „Urodziłem się w czasie wojny jako syn pułku i pułkownikowej” – będzie potem mówił swój słynny monolog życiorysowy ze sceny, a sala będzie pękać ze śmiechu. Jego ojca Wacława, robotnika, działacza Komunistycznej Partii Polski, zamordowali Niemcy w więzieniu na Pawiaku w 1942 r.; matka Władysława, pracownica sklepu kapeluszniczego, w czasie wojny była łączniczką Batalionów Chłopskich. Po wojnie została posłanką na Sejm 1947–52. Jan Pietrzak wspominał, że w dzieciństwie widział egzekucje ludzi na ulicach, a po powstaniu warszawskim – które przetrwał w Warszawie – burzenie miasta przez Niemców. Dzieckiem był niesfornym, np. poszukiwał z kolegami broni w ruinach, matka nie dawała sobie z nim rady. To właśnie kłopoty wychowawcze miały być powodem decyzji Władysławy Pietrzak o wysłaniu 11-letniego syna do Korpusu Kadetów w Jeleniej Górze. Później Janek przeszedł do Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej, służył w stacji radiolokacyjnej koło Zgorzelca. Śpiewał w chórze kadetów, w szkole oficerskiej grał w zespole muzycznym. W 1957 r., kiedy odchudzano armie Układu Warszawskiego, odszedł z Ludowego Wojska Polskiego jako porucznik rezerwy. W wywiadach z lat. 90 Jan Pietrzak różnie będzie opowiadał o tym czasie – powie, że wojsko ujawniło w nim lojalność i odpowiedzialność za innych, ale powie też, że indoktrynacja w ludowym wojsku nie odcisnęła na nim piętna, ponieważ starał się jej nie zauważać. Wspomni o licznych zatargach: nie mógł się powstrzymać od rzucania satyrycznych uwag pod adresem dowództwa. Podobnie będzie wspominał swoją przynależność do PZPR – powie, że w latach 50. w wojsku nie dało się nie należeć do partii, to był rytuał. Ale również, że nie miał nic przeciwko rzeczywistości politycznej: „Nie walczyłem z nią, ja z niej wyrastałem”. Koledzy Po wojsku wrócił do Warszawy i pracował przy produkcji i kontroli jakości odbiorników Belweder. Pietrzak wspominał: pracy było na jakieś dwie godziny dziennie, więc koledzy szli w miasto pić wódkę, a on wtedy czytał wiersze. Młodego robociarza ciągnęło do kultury – najchętniej spędzałby czas w klubie Hybrydy, gdzie bywali modni jazzmani, literaci i piękne dziewczyny. Jednak Hybrydy były klubem studenckim – Pietrzaka musieli wprowadzać znajomi. Wziął więc udział w organizowanym przez klub konkursie poetyckim – recytował Leśmiana, wywalczył sobie własne prawo wstępu. Zresztą studentem także wkrótce został – wieczorowo, na Wydziale Socjologii Wyższej Szkoły Nauk Politycznych przy KC PZPR. Najpierw zasłynął w Hybrydach jako człowiek zasceniczny – sprawny organizator od plakatów i biletów na klubowe imprezy. W 1962 r. stał już na scenie klubu jako kierownik teatru i kabaretu Hybrydy, który stworzył z Jonaszem Koftą i Adamem Kreczmarem, studentami ASP. Pierwsze ich programy były liryczne, Jan Pietrzak próbował sił jako autor tekstów piosenek raczej obyczajowych; polityczna aluzja przyszła później: np. naśmiewali się z partyjnego bełkotu „Dziennika Telewizyjnego”. W latach 90. – kiedy będzie kandydował na prezydenta Polski – Jan Pietrzak powie, że jego kabaret miał nowatorską formę; był zabawną publicystyką, głosem w dyskusji, rozmową z widzem. Taka forma w latach 60. nie mogła się podobać władzy – w 1967 r., po tekście w „Walce Młodych” opisującym demoralizację studentów w Hybrydach, kabaret wyrzucono. Od tego zresztą czasu klub podupadał. W lutym 1968 r. Pietrzak miał już nowy kabaret, stworzony pod egidą radiowej Trójki i Towarzystwa Sztuk Pięknych (stąd nazwa Kabaret pod Egidą). Występowali przy ul. Rutkowskiego (dziś Chmielna), wyżej w tym samym budynku mieściła się redakcja tygodnika POLITYKA. Wielu autorów wczesnej Egidy dzisiaj wymawia się od wspomnień o Pietrzaku; jesteśmy z Jankiem po rozwodzie, o byłych małżonkach nie mówi się źle. Tamten wczesny kabaret był fenomenem – przyznają mimo to niektórzy. Widownia była ekumeniczna politycznie – na występy przychodzili wysoko postawieni partyjni i ludzie, którzy wkrótce zostaną liderami opozycji, słynni aktorzy, literaci. Sala zawsze nabita. Na scenie Pan Janek – sceniczna persona Jana Pietrzaka – facet z przedmieść, sprytny, po ludowemu inteligentny; jak postaci Wiecha. Z rozbrajającym uśmiechem obrażał socjalizm, udając naiwniaka, który się nie orientuje, co mówi. Mało kto wiedział, że naprawdę pochodzi z Targówka, dzielnicy przez Wiecha gloryfikowanej. Nawet, że należał do PZPR, niektórzy koledzy dowiedzieli się dopiero niedawno. Teksty do kabaretu pisali Pietrzakowi dziennikarze POLITYKI – Daniel Passent, Marek Groński, Jerzy Urban. Mniejsza o to – jak wspomina dziś Passent – że Janek nie przesadzał ze wskazywaniem, kto jest autorem tekstów. Najważniejszy był sam udział w Egidzie. – Zawsze będę mu wdzięczny za to, że otworzył przede mną swój kabaret – mówi Daniel Passent. – Mam do niego słabość, byłem mocno wrażliwy na jego wdzięk, poczucie humoru, świetny kontakt z publicznością – dodaje. Dawni autorzy kabaretu spośród dziennikarzy opowiadają, że ówczesny naczelny POLITYKI Mieczysław Rakowski sam sugerował zaniesienie niektórych tekstów do Pana Janka: to możesz zanieść do piwnicy, mawiał. Rakowski zdawał sobie sprawę, że cenzura nie przepuści takich tekstów na łamy poczytnej gazety, ale przymknie oko, kiedy zostaną wykorzystane w małej kabaretowej salce. Zresztą z cenzurą Pietrzak sobie radził – mimo że obecni na przedstawieniach tajniacy i cenzorzy często donosili na niego, że jest niesłowny i nielojalny. Po latach sam przyzna, że szedł na kompromisy z cenzurą, bo bał się, żeby mu nie zamknęli Egidy: „zacząłem im wkładać do głowy, że jest potrzebny wentyl, upust (...) Że jak ludzie przyjdą do kabaretu i się pośmieją, nie pójdą na barykady”. Polska „Świadomość opozycyjności przyszła później. W połowie lat 70. dojrzałem do tego, żeby wewnętrznie być człowiekiem opozycji” – mówił Jan Pietrzak w latach 90. „Nie ma dla mnie większej radości niż możliwość pracy dla Polski” – dodawał jeszcze, bo był akurat w trakcie kampanii prezydenckiej. Dojrzewanie do opozycji odbywało się u Pietrzaka powoli, ale jego znajomi wskazują dziś jako cezurę powstanie pieśni „Żeby Polska była Polską”. W 1976 r. Pan Janek napisał tekst odbiegający od jego lubianej przez widzów scenicznej persony – podniosły, wielozwrotkowy hymn o bohaterstwie narodu polskiego na przestrzeni wieków. Radzili mu nawet w żartach, żeby wystąpił z „Żeby Polska” na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. Pieśń zamykała kabaretowe przedstawienia w drugiej połowie lat 70. Egida śpiewała ją także Polonusom podczas amerykańskich tournée – widzowie wstawali z miejsc i płakali. Jan Pietrzak zrozumiał, że napisał symboliczny hymn, a kolejne lata miały go w tym przekonaniu utwierdzić. W styczniu 1982 r. – kiedy Egida po wprowadzeniu stanu wojennego wciąż przebywała w Ameryce – angielską wersję („Let Poland Be Poland”) zaśpiewał sam Frank Sinatra w telewizyjnym programie, w którym wystąpili też politycy z ekipy prezydenta Ronalda Reagana. Jan Pietrzak odmówił udziału w tym programie, nie przyjął także proponowanego mu przez Reagana amerykańskiego obywatelstwa. Wrócił do kraju w dzień Święta Pracy w 1982 r. i – jak później opowiadał – miał usłyszeć od sąsiadki: a ja miałam pana za rozsądnego człowieka. Ale z boku, dla znajomych, wyglądało to tak, że do Ameryki wyjechał jeszcze kabaretowy Pan Janek – choć już postrzegany jako człowiek Solidarności. A wrócił narodowy bohater solidarnościowej klasy pracującej, bard opozycji. Wracał w niepewne – mógł zostać internowany, skazany na zapomnienie przez zakaz występów. Władze próbowały go już uciszyć, wielokrotnie w latach 70. tracił lokale dla kabaretu. Brał się wtedy do innych robót – pracował np. w redakcji „Szpilek” i nawet krótko w telewizji. Ale w stanie wojennym znów zaczął występować – być może działał tu jego system „wentyla i upustu” albo znajomość z Reaganem – występował nawet dla podziemnej Solidarności. Zawsze przychodziły tłumy. Po latach okaże się, że jego teczka w IPN jest pełna donosów – tajniackich, ale także od domniemanych prywatnych obywateli PRL, którzy protestują przeciwko jego wywrotowej działalności. Śladów współpracy Pietrzaka brak. Sam mówił, że mu bezpieka proponowała współpracę, ale obracał to w żart – za drogi na agenta, ma za długi język. „Nie robić z Pietrzaka bohatera” – taki bywał kurs bezpieki wobec Pietrzaka na początku lat 80., jego niesubordynację wobec cenzury wyciszano, by nie przysparzać mu sympatii widzów. To w takich okolicznościach, niesiony gigantyczną popularnością, Jan Pietrzak – jak mówią jego koledzy z wczesnej Egidy – mógł poczuć się wieszczem narodowym. I już się tego poczucia nie wyzbyć, mimo zmieniających się epok politycznych. Około 1980 r. Pietrzak wyrzucił z kabaretu autorów związanych z POLITYKĄ. Tak to zapamiętał Passent: wyrzucił nas z Grońskim jako ludzi starego ładu, a było to wyrzucenie symboliczne, bo w ten sposób Pietrzak sam się rozstawał ze swoją przeszłością. Z Urbanem nie mówią sobie nawet dzień dobry. Prezydent Ostatnie lata socjalizmu w Polsce Jan Pietrzak uznał w rozmowach z dziennikarzami za najlepszy ekonomicznie czas dla Kabaretu pod Egidą – dużo występów i wojaży zagranicznych, głównie po Ameryce. W lata 90. Egida weszła z impetem – Reagan spotkał się z Pietrzakiem podczas wizyty w Warszawie. Wersja ich rozmowy weszła do kabaretu: Jaka jest obecnie Polska? – pyta Reagan. Jak rzodkiewka – mówi Pan Janek – z wierzchu czerwona, w środku biała. Powiem to tym burakom na Kremlu – puentuje Reagan. W wywiadach Pietrzak mówił, że 4 czerwca 1989 r., dzień pierwszych wolnych wyborów parlamentarnych, jest dla niego datą do świętowania: „to było autentyczne, to nie była zmowa”. Wiele wówczas mówił Jan Pietrzak o „wspólnocie śmiechu” – dowodził, że śmiać się można ze wszystkiego, warto także z siebie samych. Np. żartować z nadętej, bogoojczyźnianej celebry. W kolejnych latach wolnej Polski popularność kabaretu Pietrzaka miała maleć. Wielu znanych kabareciarzy wycofało się wówczas ze sceny – skoro jest wolność i buduje się nowy ład. Pietrzak się z taką postawą nie zgadzał – obśmiewał prezydenta Wałęsę, byłych i obecnych komuchów, ale także dawnych kolegów i sympatyków Egidy. Zresztą większość z nich w 1989 r. przestała bywać na występach kabaretu – jedni mówią delikatnie, że zajęli się własnymi sprawami i nie starczało czasu, inni wprost: komuna się skończyła, a Janek ciągle się z niej śmiał. Usechł mu talent, mówi Jerzy Urban, dobrze funkcjonował w PRL, a w Polsce, która nie reglamentuje humoru, nie potrafił. „Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby Janek Pietrzak był najlepszy” – pisała zaatakowana przez Pietrzaka Olga Lipińska. A później dodawała: „skopał komunę, która już leżała, i owiało go chłodne powietrze (...) Więc skopał za to powietrze po komunie jeszcze dotkliwiej”. L., robotnik z warszawskich zakładów, wspomina, że mając wielki szacunek do Pietrzaka za jego postawę w stanie wojennym, nie mógł zrozumieć decyzji kandydowania na prezydenta Polski w 1995 r. Długo nie można się było zorientować, że to nie żart – większość kolegów z zakładu tak myślała. Kiedy już się okazało, że nie żart, zadziwiał śmiertelnie poważny i napastliwy język Pana Janka. Z tego okresu pochodzą jego wypowiedzi dla gazet, które – gdyby Pan Janek choć puścił oko – uchodziłyby za dowcipy: stanie się krzywda Polsce, to nie on będzie prezydentem: postkomunistyczne gangi rozdzielają Polskę; tandeciarnia i szumowiny nie mogą zrozumieć jego szlachetnych intencji; chore z nienawiści bojówki Jana Olszewskiego pobiły człowieka zbierającego podpisy pod jego kandydaturą; sondaże kampanijne ma złe, bo to sondaże nieprawdziwe – służące manipulacji, nie prawdzie; nie pozwolili mu wystąpić w Opolu tylko z tego powodu, że kandyduje na prezydenta; w drugiej turze zmierzy się z Kwaśniewskim; cały naród go zna od trzech pokoleń; esbecja nie wpuszcza go do telewizji. Hasło wyborcze: „Żeby Polska była Polską”. Pomysł na kampanię: bycie „samotnym szeryfem”. „Komunistyczne więzienie mogłoby się teraz panu przydać” – mówi kandydatowi Janowi Pietrzakowi jeden z dziennikarzy. Komuna W drugiej połowie lat 90. – po przegranych wyborach prezydenckich i parlamentarnych – Jan Pietrzak zmuszony był nie tyle obśmiewać, co walczyć na słowa. Wydaje się zresztą, że robi to do dzisiaj. O Michniku mówił ostatnio, że był innym człowiekiem, do kiedy przychodził na występy Egidy – potem zwariował. Na początku lat 90. Pietrzak zarzucał Wałęsie, że ten nie załatwił lokalu dla Egidy. Podobnie mówi dziś: „nie ma dla mnie sali z powodów politycznych”. Wspominał też Pietrzak ostatnio o trudnej drodze do zbudowania łuku triumfalnego w Warszawie: „zaostrzyli w stolicy kurs z opozycją kabaretową, czyli ze mną”. Fakt, że takiego łuku w mieście nie ma, nazwał „dekadami hańby niepamięci”. Jan Pietrzak uważa, że wśród dzisiejszej opozycji są agenci działający na korzyść obcych mocarstw. Esbecy patrzą na ręce także jemu, próbują uciszyć. Np. wciąż esbecy bronią mu dostępu do telewizji. I to mimo że rządzą teraz Polską ludzie popierani przez Pietrzaka już na etapach kampanijnych, a na każdej rocznicy tragedii smoleńskiej wykonuje piosenkę o krzyżu, którą napisał po pierwszej wizycie Jana Pawła II, a potem dedykował także krzyżowi na Krakowskim Przedmieściu. Co prawda ma już Pietrzak swoją satyryczno-publicystyczną audycję w publicznej telewizji, a także zapraszają go do innych programów, ale to stanowczo za mało – zapraszają jako gościa, a Pietrzak chciałby móc się swobodnie wypowiadać na wszystkie tematy. Tymczasem – jak uważa – radio wciąż go bojkotuje, ponieważ mówi odważnie, a opanowane przez antypolskie ośrodki media boją się niezależnych ludzi i ich niezależnych poglądów. Przed kilku laty w gazetowym wywiadzie Jan Pietrzak nazywał premiera Donalda Tuska oszalałym z potrzeby władzy charakteropatą. Miesiąc temu mówił natomiast o prezydencie Andrzeju Dudzie, że ten śmiało i odważnie, ale i mądrze, życzliwie podchodzi do Polski. A także o liderze partii rządzącej: „dobrze, że mamy Jarosława Kaczyńskiego, czyli człowieka, który to ogarnia”.W 2017 r. Jan Pietrzak kończy 80 lat. Wedle jego słów Kabaret pod Egidą – po zaangażowaniu kilku prawicowych publicystów – wciąż występuje przy pełnej widowni. W wywiadzie sprzed miesiąca Jan Pietrzak zapowiada: „Nie uciszą mnie”. Nie mówi – kto? *** Jan Pietrzak nie zgodził się na rozmowę z dziennikarzem POLITYKI. Wyjaśniał, że obawia się manipulacji.
Satirist, singer-songwriter, stage and film actor, and columnist. Years active. 1960s-present. Employer. Tygodnik Solidarność. Jan Pietrzak (pronounced [ˈjan ˈpʲɛtʃak]; born 26 April 1937) is a Polish satirist, singer-songwriter, stage and film actor, and columnist for Tygodnik Solidarność (Solidarity Weekly).
Anna Zejdler-Ibisz to pierwsza żona Krzysztofa Ibisza. Podobnie jak były mąż, ona również jest związana ze światem mediów - jest dziennikarką. 14/24 Anna Nowak-Ibisz i Krzysztof Ibisz
View the profiles of professionals named "Jan Pietrzak" on LinkedIn. There are 30+ professionals named "Jan Pietrzak", who use LinkedIn to exchange information, ideas, and opportunities.

Aleksandra Nabierzyńska. 21 września, 2023. Pierwsza żona Jerzego Staraka ma z nim syna, Patryka. Z drugą żoną biznesmen ma córkę Patrycję. Zdradzamy szczegóły z ich życia prywatnego! Pierwsza żona Jerzego Staraka, jednego z najbogatszych ludzi w Polsce, nie jest osobą publiczną i nie znamy jej nawet z imienia. Wspólnie mają

\n\n jan pietrzak pierwsza żona
Pierwsza żona Englerta jest nieuleczalnie chora. Oto poruszająca historia aktorki Barbary Sołtysik. Jan Englert i Barbara Sołtysik byli małżeństwem przez 33 lata. Dziś 79-letnia artystka
Jan Pietrzak zafundował patetyczną lekcję historii, którą prowadził do "normalnej w gruncie rzeczy Polski". 30-08-2017 13:00 Uroczysta sesja Rady Warszawy.
\n jan pietrzak pierwsza żona
Jan Stefan Pietrzak – polski satyryk, aktor, piosenkarz i publicysta. Twórca Kabaretu Hybrydy oraz Kabaretu Pod Egidą, felietonista „Tygodnika Solidarność” i „Gazety Polskiej”. Kandydat na urząd prezydenta RP w wyborach w 1995. uO1nWTG.